środa, 25 czerwca 2008
sobota, 22 marca 2008
piątek, 21 marca 2008
czwartek, 20 marca 2008
poniedziałek, 17 marca 2008
niedziela, 16 marca 2008
środa, 5 marca 2008
wtorek, 4 marca 2008
czwartek, 21 lutego 2008
Z PAMIĘTNIKA ZNALEZNIONEGO W STARYM PUDLE...
12.03.2001
Ta koncentracja, która towarzyszyła mi od wielu dni, przemieniła się teraz w całkowite rozkojarzenie. Moje myśli są tak rozcząstkowane, że żadna czynność nie znajduje zakończenia. W pokoju panuje bałagan, który kiedyś zupełnie sprzątnę, lecz na razie wszystkie rzeczy, które w nim się znajdują, wskazują na niedokończenie. Wszechobecne niedokończenie.
Ochota na wszystko i na nic.
Naga leżę na łóżku, przygładam się swemu ciału. Ono jest. Chcę je narysować, ale po chwili sięgam po książkę. Może bym się ubrała... nie, mam przecież dużo czasu. Dużo czasu dla siebie, jestem sama.
Więc czytam nago. Treść książki bardzo mnie wciąga. Ale ona jest także porwana. Nie tylko przez zamysł autora, ale też z winy lub dzięki mojemu braku skupienia. Można by rzec, że z winy , gdyż nie ma ciągłości, a brak skupienia ma raczej pejoratywny wydźwięk, lecz dzięki , gdyż jest przez to ciekawa.
Za moment znowu wracam do tego samego akapitu i ponownie wgłębiam się w fabułę. Przypominam sobie, co było przed chwilą, zaraz akcja się rozwija, to skolei autor sam wprowadza zamęt, coś się kończy, znów rozpoczyna. Najpierw niepozornie, trochę nudno, ale zaraz znów się wciągam, niby już bez reszty, ale mam ochotę na kąpiel.
Na chwilę odkładam książkę, napuszczam wody i nastepuje podwójne zanurzenie. Ja, moje ciało zanurza się w dosyć ciepłą wodę, przez chwilę parzy; ja, mój umysł powraca do lektury, by znów zacząć od tego akapitu, przy którym przed chwilą jeszcze zastanawiałam się, czy byłoby miło się wykąpać. Zanurzona w wodzie, zanurzam się w lekturze.
Lektura roziwja przede mną swe horyzonty. Ja widzę je coraz wyraźniej, choć oczami swej wyobraźni. Mój umysł wciąż nieskupiony interpretuje ją właśnie w ten rozczłonkowany sposób. Gdzieś czytam takie zdanie: “Doskonałość ujawnia się dopiero przy rozkładzie”. Czy moje rozdzielenie każdego wrażenia, odzczucia, czy myśli zdradza ichnią, a raczej moją doskonałość? Doskonałość w sensie złożonej całości, szeregu relacji od siebie uzależnionych? Nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż wszystko przywdziewa szaty przypadku. Skąd jedna myśl wypływa, niezależnie od drugiej. Samotna w swej treści, a jednak przywiązana następstwem i tę samą głową. Głowa pracuje nad wszystkim. Wydaje mi rozkazy. Ja jestem głową, czy głowa jest mną?
Wychodzę z wannny, wonna, wilgotna. Włażę znowu do łóżka wciąż trzymając książkę. I która czynność jest dominująca? Cały czas widzę różne rzeczy, trzymając książkę i wgłębiając się w jej treść, czy raczej na odwrót, czytając , robię różne rzeczy, niezależnie od powieści.
Powieść, opowiadanie, akcja, fabuła. Ile jeszcze znajdę określeń, by ciągle nie używać tego samego? Czy takie pisanie jest dla siebie i zaspokajania własnej potrzeby, czy raczej dla kogoś, dbając by nie zniechęcił się niedoskonałą formą. Formą potoczną. Postaram się jednak nie zwracać tak uwagi na formę. Tak jak malarz malujący linie proste nie używa linijki, by nie tuszować ułomności swej ręki. Dlaczego ułomności? O ile bardziej nieprzewidziana jest taka linia. Nie będzie ona tylko linią prostą. Będzie odbiegać od swej doskonałej idei, ale o ile bardziej będzie skomplikowana i do tego niepowtarzalna.
W tym momencie zaczęłam zastanawiać się nad przypadkowością tej linii. Będzie przypadkowa, a może tysiące “linii prostych” tego samego malarza swą specyfiką będą wyróżniać się od tysięcy “ linii prostych” innego malarza? Więc czy jest ona przypadkowa, czy jej pofalowany lub poszarpany kształt wynika jedynie z preferencji malującego?
Jednak ludzie wolą oglądać linie proste – linie malowane od linijki. Tak, jak w filmach wolą oglądać ładne, zgrabne kobiety i przystojnych mężczyzn. Zawsze ta najładniejsza aktorka powinna spotkać najprzystojniejszego aktora i to są główni bohaterowie. Ta brzydka może być co najwyżej jej koleżanką lub służącą. Więc ludzie wolą to, co jest stereotypowe. Sami budują stereotypy, żeby później się ich spodziewać, żeby później móc je oglądać. Lubią jak coś się powtarza, coś przewidywalnego.
Jak jest z tymi moimi słowami ; książka, powieść, fabuła, akcja? Lepiej naprawdę się w to nie zagłębiać i wrócić do momentu, gdy “włażę do łóżka”.
Jeszcze dość swieża pościel. Ta świadomość jest niewątpliwie dla mnie znacząca. Czysta i wciąż naga przykrywam się swą miłą kołderką, lewą rękę unoszę , by rozczytywać się dalej w lekturze. I znów ten sam akapit, na którym przed chwilą skończyłam. I autor znów przemienia akcję w nową. Nowe miejsce, nowy bochater jest w pierwszej osobie , więc mogę się z nim utożsamiać i tym razem z nim przemierzać miejsca i przeżywać zdarzenia i uczucia. Mogę być mężczyzną, mogę być kobietą. Kim jestem teraz? Pojawia się kobieta, więc pożądam tej kobiety, lecz zaraz znowu coś odwraca moją uwagę.
Moja nagość. I znowu jestem kobietą. I czuję, że mam ochotę tę nagość wykorzystać i to, że nikogo nie ma w domu. Czytam więc książkę, ale moje palce sprawiają mi tyle przyjemności, że książka poprostu wypada mi z ręki. I teraz to już nie powieść, tylko moja własna życiowa potrzeba. Chcę mężczyzny. Nie lubię półśrodków, ale one mnie tylko rozbudzają. O jednym wciąż myślę, ale jego trudno znaleźć (myśląc to śmieję się cichutko, bo on mieszka wszędzie i nigdzie , właściwie nie śmieję się z niego ani z tego faktu, lecz z siebie, że zawsze muszę się wpędzić w niepotrzebne kłopoty. Nigdy stereotypowy mężczyzna nie jest dla mnie atrakcją. To musi być wulkan nieprzewidywalny. Wtedy dopiero mogę się zainteresować. A kiedy już jestem zainteresowana, jego nieprzewidywalność mnie męczy, szarpie nerwy ale pobudza, podnieca, zastanawia i frapuje. Niestety podstawowych potrzeb nie zaspokaja. Mówiąc o nich nie myślę jedynie czysto fizycznych. Mam na myśli stereotypowe albo raczej uniwersalne ludzkie potrzeby, chociaż te potrzeby występują również u innych gatunków (np. Pies). Nie wiem, czy to chodzi o miłość, ale na pewno poczucie bezpieczeństwa, przywiązanie, zrozumienie... Teraz tak myśląc o jakimś fizycznym dopełnieniu dla mnie, uczyniłam zadość stereotypowi, w którym w każdej książce, filmie czy obrazie pojawić się muszą pierwiastki obu płci. Inaczej coś może jest niebanalne, ale czegoś w tym brakuje, spełnienia?
U mnie spełnienia również nie ma, przynajmniej na tym poziomie. Spełniam się za to czytając. Gdy znów powróciłam do owej książki, tym razem autor zmienił swą akcję w formę pamiętnika. I teraz kolejny bohater przeżywa kolejne rozterki. Jest chory i mieszka w sanatorium. Czytałam kiedyś relację z sanatorium Grzesiuka “Na marginesie życia”. Niezbyt mi się podobała, mimo to poruszył mnie los gruźlików , zawsze skazanych na śmierć. Każdy na nią jest skazany, ale nie każdy z tą świadomością, że będzie przedwczesna i na skutek tak ciężkiej choroby.
Ten nowy bohater nad chorobą się specjalnie nie roztkliwia. I on poznaje dziewczynę i ośmiela się z nią porozmawiać. Nie zna jej jeszcze dobrze, ale z tego, co widział, czym była zajęta, jak mówiła, tworzy sobie jej wizerunek. Na ile jest trafny? Trudno powiedzieć. Po pierwsze jest tylko fikcyjną postacią. Po drugie czasem wydaje mi się, że obiektywna ocena nieznajomego przez nieznajomego jest bardziej trafna od oceny znajomego a czasami jest lepsza od oceny samego siebie samego. Czy można wiele wywnioskować z ubrań, które można kupić w każdym sklepie? Odpowiedź brzmi – oczywiście, bo wybór tych ubrań był nieprzypadkowy, a nawet jeśli nie, to też świadczy to o osobie.
Ja leżę na razie bez żadnego ubrania, więc czy można coś o mnie wywnioskować? Zależy, czy wyjmiemy mnie z kontekstu. Jeśli nie, to można by długo mówić. Najlepszym ekspertem od dawania takich ekspertyz jest właśnie osobnik, o którym myślałam przed chwilą, a którego nie mogę odszukać. Poznaliśmy się w typowych dla niego okolicznościach. Kolejną noc z rzędu chciał spędzić gdzie indziej i trafił przez przypadek (zrządzenie losu?) do mojego bałaganu. Ocena jego dotycząca tegoż nieładu i jego produktora była trafniejsza od wszystkich jakie do tej pory na swój temat usłyszałam. Od tego czasu, by nikt z taką łatowścia nie mogł mnie prześwietlić, staram się utrzymać porządek, za wyjątkiem dzisiejszego dnia. Na szczęście dziś nikogo się nie spodziewam, kto chciał by mnie przenikać. Mogę się więc spokojnie zanurzyć w relacjach chorego człowieka. Bardzo zaintrygowana jego opowieścią od momentu pojawienia się kobiety, myśląc o swoich domniemaniach, czytając domniemany pamiętnik, zapragnęłam zająć się pisaniem prawdziwego. Tak oto odkładam książkę, nerwowo szukam długopisu, gdzyż chęć ta przerosła wszystkie inne i zaczęłam pisać.
Ta koncentracja, która towarzyszyła mi od wielu dni, przemieniła się teraz w całkowite rozkojarzenie. Moje myśli są tak rozcząstkowane, że żadna czynność nie znajduje zakończenia. W pokoju panuje bałagan, który kiedyś zupełnie sprzątnę, lecz na razie wszystkie rzeczy, które w nim się znajdują, wskazują na niedokończenie. Wszechobecne niedokończenie.
Ochota na wszystko i na nic.
Naga leżę na łóżku, przygładam się swemu ciału. Ono jest. Chcę je narysować, ale po chwili sięgam po książkę. Może bym się ubrała... nie, mam przecież dużo czasu. Dużo czasu dla siebie, jestem sama.
Więc czytam nago. Treść książki bardzo mnie wciąga. Ale ona jest także porwana. Nie tylko przez zamysł autora, ale też z winy lub dzięki mojemu braku skupienia. Można by rzec, że z winy , gdyż nie ma ciągłości, a brak skupienia ma raczej pejoratywny wydźwięk, lecz dzięki , gdyż jest przez to ciekawa.
Za moment znowu wracam do tego samego akapitu i ponownie wgłębiam się w fabułę. Przypominam sobie, co było przed chwilą, zaraz akcja się rozwija, to skolei autor sam wprowadza zamęt, coś się kończy, znów rozpoczyna. Najpierw niepozornie, trochę nudno, ale zaraz znów się wciągam, niby już bez reszty, ale mam ochotę na kąpiel.
Na chwilę odkładam książkę, napuszczam wody i nastepuje podwójne zanurzenie. Ja, moje ciało zanurza się w dosyć ciepłą wodę, przez chwilę parzy; ja, mój umysł powraca do lektury, by znów zacząć od tego akapitu, przy którym przed chwilą jeszcze zastanawiałam się, czy byłoby miło się wykąpać. Zanurzona w wodzie, zanurzam się w lekturze.
Lektura roziwja przede mną swe horyzonty. Ja widzę je coraz wyraźniej, choć oczami swej wyobraźni. Mój umysł wciąż nieskupiony interpretuje ją właśnie w ten rozczłonkowany sposób. Gdzieś czytam takie zdanie: “Doskonałość ujawnia się dopiero przy rozkładzie”. Czy moje rozdzielenie każdego wrażenia, odzczucia, czy myśli zdradza ichnią, a raczej moją doskonałość? Doskonałość w sensie złożonej całości, szeregu relacji od siebie uzależnionych? Nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż wszystko przywdziewa szaty przypadku. Skąd jedna myśl wypływa, niezależnie od drugiej. Samotna w swej treści, a jednak przywiązana następstwem i tę samą głową. Głowa pracuje nad wszystkim. Wydaje mi rozkazy. Ja jestem głową, czy głowa jest mną?
Wychodzę z wannny, wonna, wilgotna. Włażę znowu do łóżka wciąż trzymając książkę. I która czynność jest dominująca? Cały czas widzę różne rzeczy, trzymając książkę i wgłębiając się w jej treść, czy raczej na odwrót, czytając , robię różne rzeczy, niezależnie od powieści.
Powieść, opowiadanie, akcja, fabuła. Ile jeszcze znajdę określeń, by ciągle nie używać tego samego? Czy takie pisanie jest dla siebie i zaspokajania własnej potrzeby, czy raczej dla kogoś, dbając by nie zniechęcił się niedoskonałą formą. Formą potoczną. Postaram się jednak nie zwracać tak uwagi na formę. Tak jak malarz malujący linie proste nie używa linijki, by nie tuszować ułomności swej ręki. Dlaczego ułomności? O ile bardziej nieprzewidziana jest taka linia. Nie będzie ona tylko linią prostą. Będzie odbiegać od swej doskonałej idei, ale o ile bardziej będzie skomplikowana i do tego niepowtarzalna.
W tym momencie zaczęłam zastanawiać się nad przypadkowością tej linii. Będzie przypadkowa, a może tysiące “linii prostych” tego samego malarza swą specyfiką będą wyróżniać się od tysięcy “ linii prostych” innego malarza? Więc czy jest ona przypadkowa, czy jej pofalowany lub poszarpany kształt wynika jedynie z preferencji malującego?
Jednak ludzie wolą oglądać linie proste – linie malowane od linijki. Tak, jak w filmach wolą oglądać ładne, zgrabne kobiety i przystojnych mężczyzn. Zawsze ta najładniejsza aktorka powinna spotkać najprzystojniejszego aktora i to są główni bohaterowie. Ta brzydka może być co najwyżej jej koleżanką lub służącą. Więc ludzie wolą to, co jest stereotypowe. Sami budują stereotypy, żeby później się ich spodziewać, żeby później móc je oglądać. Lubią jak coś się powtarza, coś przewidywalnego.
Jak jest z tymi moimi słowami ; książka, powieść, fabuła, akcja? Lepiej naprawdę się w to nie zagłębiać i wrócić do momentu, gdy “włażę do łóżka”.
Jeszcze dość swieża pościel. Ta świadomość jest niewątpliwie dla mnie znacząca. Czysta i wciąż naga przykrywam się swą miłą kołderką, lewą rękę unoszę , by rozczytywać się dalej w lekturze. I znów ten sam akapit, na którym przed chwilą skończyłam. I autor znów przemienia akcję w nową. Nowe miejsce, nowy bochater jest w pierwszej osobie , więc mogę się z nim utożsamiać i tym razem z nim przemierzać miejsca i przeżywać zdarzenia i uczucia. Mogę być mężczyzną, mogę być kobietą. Kim jestem teraz? Pojawia się kobieta, więc pożądam tej kobiety, lecz zaraz znowu coś odwraca moją uwagę.
Moja nagość. I znowu jestem kobietą. I czuję, że mam ochotę tę nagość wykorzystać i to, że nikogo nie ma w domu. Czytam więc książkę, ale moje palce sprawiają mi tyle przyjemności, że książka poprostu wypada mi z ręki. I teraz to już nie powieść, tylko moja własna życiowa potrzeba. Chcę mężczyzny. Nie lubię półśrodków, ale one mnie tylko rozbudzają. O jednym wciąż myślę, ale jego trudno znaleźć (myśląc to śmieję się cichutko, bo on mieszka wszędzie i nigdzie , właściwie nie śmieję się z niego ani z tego faktu, lecz z siebie, że zawsze muszę się wpędzić w niepotrzebne kłopoty. Nigdy stereotypowy mężczyzna nie jest dla mnie atrakcją. To musi być wulkan nieprzewidywalny. Wtedy dopiero mogę się zainteresować. A kiedy już jestem zainteresowana, jego nieprzewidywalność mnie męczy, szarpie nerwy ale pobudza, podnieca, zastanawia i frapuje. Niestety podstawowych potrzeb nie zaspokaja. Mówiąc o nich nie myślę jedynie czysto fizycznych. Mam na myśli stereotypowe albo raczej uniwersalne ludzkie potrzeby, chociaż te potrzeby występują również u innych gatunków (np. Pies). Nie wiem, czy to chodzi o miłość, ale na pewno poczucie bezpieczeństwa, przywiązanie, zrozumienie... Teraz tak myśląc o jakimś fizycznym dopełnieniu dla mnie, uczyniłam zadość stereotypowi, w którym w każdej książce, filmie czy obrazie pojawić się muszą pierwiastki obu płci. Inaczej coś może jest niebanalne, ale czegoś w tym brakuje, spełnienia?
U mnie spełnienia również nie ma, przynajmniej na tym poziomie. Spełniam się za to czytając. Gdy znów powróciłam do owej książki, tym razem autor zmienił swą akcję w formę pamiętnika. I teraz kolejny bohater przeżywa kolejne rozterki. Jest chory i mieszka w sanatorium. Czytałam kiedyś relację z sanatorium Grzesiuka “Na marginesie życia”. Niezbyt mi się podobała, mimo to poruszył mnie los gruźlików , zawsze skazanych na śmierć. Każdy na nią jest skazany, ale nie każdy z tą świadomością, że będzie przedwczesna i na skutek tak ciężkiej choroby.
Ten nowy bohater nad chorobą się specjalnie nie roztkliwia. I on poznaje dziewczynę i ośmiela się z nią porozmawiać. Nie zna jej jeszcze dobrze, ale z tego, co widział, czym była zajęta, jak mówiła, tworzy sobie jej wizerunek. Na ile jest trafny? Trudno powiedzieć. Po pierwsze jest tylko fikcyjną postacią. Po drugie czasem wydaje mi się, że obiektywna ocena nieznajomego przez nieznajomego jest bardziej trafna od oceny znajomego a czasami jest lepsza od oceny samego siebie samego. Czy można wiele wywnioskować z ubrań, które można kupić w każdym sklepie? Odpowiedź brzmi – oczywiście, bo wybór tych ubrań był nieprzypadkowy, a nawet jeśli nie, to też świadczy to o osobie.
Ja leżę na razie bez żadnego ubrania, więc czy można coś o mnie wywnioskować? Zależy, czy wyjmiemy mnie z kontekstu. Jeśli nie, to można by długo mówić. Najlepszym ekspertem od dawania takich ekspertyz jest właśnie osobnik, o którym myślałam przed chwilą, a którego nie mogę odszukać. Poznaliśmy się w typowych dla niego okolicznościach. Kolejną noc z rzędu chciał spędzić gdzie indziej i trafił przez przypadek (zrządzenie losu?) do mojego bałaganu. Ocena jego dotycząca tegoż nieładu i jego produktora była trafniejsza od wszystkich jakie do tej pory na swój temat usłyszałam. Od tego czasu, by nikt z taką łatowścia nie mogł mnie prześwietlić, staram się utrzymać porządek, za wyjątkiem dzisiejszego dnia. Na szczęście dziś nikogo się nie spodziewam, kto chciał by mnie przenikać. Mogę się więc spokojnie zanurzyć w relacjach chorego człowieka. Bardzo zaintrygowana jego opowieścią od momentu pojawienia się kobiety, myśląc o swoich domniemaniach, czytając domniemany pamiętnik, zapragnęłam zająć się pisaniem prawdziwego. Tak oto odkładam książkę, nerwowo szukam długopisu, gdzyż chęć ta przerosła wszystkie inne i zaczęłam pisać.
wtorek, 19 lutego 2008
sobota, 16 lutego 2008
czwartek, 14 lutego 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)